2 grudnia 2014

nuggets and boys

Naszła mnie ogromna ochota na zmianę zamieszkiwanego lokum, ale ku mojej głośnej rozpaczy okazało się to niemożliwe zmuszając do znoszenia mojej współlokatorki jeszcze przez kilka dobrych miesięcy. Jeszcze nie wiem co pierwsze doprowadzi mnie na krawędź załamania nerwowego - ona czy jej burdel. 
Wracając dziś w nocy z pracy natknęłam się w pokoju na pomidora, który leżał na podłodze jak gdyby to miejsce należało tylko do niego i jego obecność nie powinna mnie dziwić. Uznałam, że nie, nie ma bata, nie podniosę go. I został, Ona nie ruszyła go przez cały dzień, bo nie patrzy pod nogi jak chodzi. 

Jutro każę jej posprzątać pokój. A co, niech w końcu weźmie się dziewczyna za siebie, bo wyrzucę wszystko za okno. Kto mi zabroni. Świętą krową jestem.

I zabiję za hałas. Człowiek wraca przed czwartą z pracy, chce się wyspać, a ta o siódmej zaczyna paplaninę do telefonu. Gadanie o bzdetach. Głośność. Wkurwienie. Zmęczenie. I nie pomoże uciekanie w naukę i pracę.

Kiedyś zgniję w więzieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.