21 stycznia 2015

sesja is coming

Bywa i tak. Nie masz wyboru, to przychodzi samo. Istnieje, nie możesz zaprzeczyć. Boisz się. Uciekasz. Odsuwasz na dalszy plan, ale to i tak zmierza ku tobie wielkimi krokami. W końcu się poddajesz. Noc za nocą, praca za pracą, zaległość za zaległością. Sekunda goni sekundę, kolokwium za kolokwium, egzamin za egzaminem. Brzmi strasznie? Cóż, trzeba było się uczyć cały semestr. Masz babo placek.
Nie jest tak źle, nie jest tak tragicznie, ale strach mnie paraliżuje. To ambicja? Lęk przed niezdaniem? Lenistwo, które szuka powodu dla rzucenia wszystkiego w cholerę?

Pieniądz zgubna sprawa. Im więcej ich masz tym więcej wydajesz. Jednego miesiąca przeżyjesz za czterysta złotych i jest ci dobrze, drugiego masz do wydania trzykrotnie tyle i wciąż na nic ci nie starcza. Dziwna podłość.

Nie piszesz więcej niż trzeba. Czasem cisza wyraża więcej, niż jakiekolwiek słowa. Czasem cisza jest tylko zwiastunem burzy. A czasem cisza pozwala skupić myśli. I wtedy możesz się pouczyć. Ejmen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.