28 listopada 2014

take shelter.

Najgorzej kiedy chorujesz już drugi tydzień, antybiotyki się kończą, a w portfelu bieda aż piszczy. Nikt nie lubi końców miesiąca i czekania na wypłatę. Mija szósty tydzień odkąd nie słyszę na prawe ucho, mam zatkane zatoki, resztki zimnej herbaty i piętnaście minut zanim będę musiała wstać z łóżka i iść do pracy. 

Moje niechlubne podejście do Rosjan, wszystkich bez wyjątku uległo diametralnej zmianie po wczorajszym autorskim spotkaniu z Wiktorem Suworowem, na które - przez przypadek i nie planowanie - udałam się z G. do Pałacu Działyńskich. Ku swojemu zaskoczeniu spotkałam się z niesamowicie inteligentnymi odpowiedziami na nieraz głupie, oklepane pytania, ogromną wiedzą historyczną i dobrym poczuciem humoru. "Alfabet Suworowa" jest pozycją, która z pewnością niedługo pojawi się na moim regale. 

Mam pustkę w głowie. Jestem rozleniwiona. Niezadowolona, zmęczona, jest mi zimno, mam katar, boli mnie ucho i kręgosłup. W pokoju jest bałagan, moja współlokatorka dalej nie sprząta, jest burdel.
Emocjonalny bigos. 

Niech mnie ktoś podniesie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.